RobertK RobertK
693
BLOG

Kalifat Państwa Islamskiego na Bałkanach

RobertK RobertK Polityka Obserwuj notkę 10

Na Bałkany padł w ostatnich dniach blady strach za sprawą nagrania, jakie opublikowali w necie terroryści z państwa islamskiego. Zapowiadają w nim utworzenie nowego kalifatu na terenach Serbii, Chorwacji, Bośni, Czarnogóry, Albanii i Kosowa. Obawy te nie powinny dziwić- w większości to miejsca, gdzie dopiero niedawno opadł wojenny kurz, a ślady morderczych walk można zobaczyć niemal na każdym kroku.
Znam te tereny doskonale, bo to ulubione miejsce moich wakacyjnych wycieczek. Poznałem też trochę mieszkających tam ludzi. Wiem, że wielu z nich dzieli głęboka nienawiść, która jednak powoli ustępuje, co najlepiej widać było w jedynej odbudowanej uliczce w Mostarze, gdzie podział na część bośniacką i chorwacką powoli się zaciera. Ci ludzie mają kilka wspólnych cech- kochają wolność, nie pozwolą sobie dmuchać w kaszę i nade wszystko pragną spokoju.

Dlatego traktuję propagandowe filmiki terrorystów niezbyt poważnie- IS nie ma mieszkającym tam muzułmanom nic do zaoferowania. Zapowiedzi religijnych fanatyków są też o tyle niepoważne, że zapowiadają budowę owego kalifatu od Serbii. A to oznacza jedno- wojnę. Bo Serbowie nie przyjmą ich z otwartymi ramionami choćby ze względu na to, że w Serbii i Czarnogórze większość stanowią prawosławni. Terroryście byli by pewnie w stanie wygrzebać z różnych kryjówek trochę kałasznikowów i parę granatów, ale to za mało, żeby zetrzeć się ze zdeterminowaną i dobrze uzbrojoną armią serbską czy chorwacką. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mając przed sobą balię lub szyptara (pogardliwe określenia Bośniaka i Albańczyka) ustasz i czetnik (Chorwat i Serb) zapomną o wzajemnej nienawiści. Sprawdzili to w praktyce w czasie ostatniej wojny.

Tak więc IS musiało by najpierw zdobyć przyczółki w jakimś muzułmańskim kraju, gdzie zapewnili by sobie dostawy broni i środków do prowadzenia wojny.
Czy to realne? Raczej nie, i to z kilku powodów.

Najlepszym kandydatem na taki przyczółek była by Albania która ma dostęp do morza i daje znacznie większe możliwości przerzutu ludzi i sprzętu.
Tyle tylko, że Albańczycy też nie lubią jak im ktoś mówi co mają robić. Wielu Albańczyków to Bektaszyci- wyznawcy religii będącej połączeniem głównych odłamów islamu i chrześcijaństwa. Powstałą wśród Janczarów, którzy byli niewolnikami sułtana pochodzącymi z rejonu Bałkanów. Na swoje potrzeby stworzyli religijną mieszankę która dawała im możliwość praktyk, do których się przyzwyczaili mimo że oficjalnie byli wyznawcami Mahometa. Odłam ten przetrwał tylko w Albanii (Turcy rozprawili się z Berktaszytami stanowczo i brutalnie). Bektaszyci przetrwali w Albanii rządy Enwera Hodźy, a to duży wyczyn, bo w tym czasie większość społeczeństwa została z przymusu ateistami. I tak im zostało. Tacy z nich muzułmanie jak z Polaków katolicy- w większości wierzący, niepraktykujący. I nic nie wskazuje na to, żeby religia mogła ich czymś skusić. Albańczyk to człowiek na dorobku. Jedzie za granicę, za pierwsze zarobione pieniądze kupuje mercedesa (którym zastępuje wehikuł sklecony z kilku innych samochodów, dwóch rowerów, motocykla i starych taczek). Następna inwestycja to dom, albo pensjonacik. Albania zaczyna być atrakcyjnym turystycznie krajem. Mnie się bardzo tam podobało, głównie dlatego że miałem to co w Horwacji, tyle że bez porównania taniej, a na plaże mieliśmy w zasadzie do naszej dyspozycji. Żadnych tłumów, żadnych pijanych rodaków, żadnych wrzeszczących niemców czy francuzów. Albańczyk jest zagoniony i nie w głowie mu modły, w czym sprzyjają mu zewnętrzne okoliczności- mała liczba meczetów. Albańczyk jest ciekawy świata- młodszy zna angielski i będzie cię pytał o wszystko, starszy też będzie pytał, tyle że przez godzinę rozmowy nie dowiemy się o sobie nic a nic. Ale to nie szkodzi, ważne że można było sobie z kimś pogadać... Nie, to nie materiał na islamskiego radykała żyjącego według reguł szariatu.

Jeszcze gorszym materiałem na radykałów są Bośniacy.

Byłem w okresie ramadanu w Istambule, Sarajevie i Tiranie. Początek i koniec ramadanu to uroczyste święta, które muzułmanie spędzają z rodzina i znajomymi. Wychodzą wtedy o zmierzchu do knajpek i bawią się do późnej nocy. Panowie ubierają się mniej więcej tak samo (tak jak my) za to różnice w stroju kobiet są olbrzymie. Im dalej w stronę Turcji tym więcej monotonnych, szarych strojów i burek masujących twarz. Natomiast to, co widziałem wieczorem w Sarajevie mile mnie zaskoczyło. Tyle pięknych kobiet, których piękno podkreślały prawdziwe kreacje i delikatny, ale za to obowiązkowy makijaż wcześniej chyba nie widziałem. Owszem, widać wpływ bałkańskiego stylu, niekoniecznie nastawionego na to, żeby wszystko maksymalnie odkryć, ale na to, żeby w miły dla oka sposób pokazać to, co trzeba. Nie wyobrażam sobie, żeby towarzyszący im mężczyźni chcieli je wszystkie zamknąć w czarnych burkach, raczej wyobrażam sobie, że ci ludzie skrócą o głowę, każdego, kto chciał by to zrobić.

Terroryści mogą natomiast zrobić to, co w Tunezji- odstraszyć turystów. I to nie gdzieś na końcu świata, ale na naszym własnym podwórku. To jest niestety jak najbardziej realne zagrożenie.
I łatwe do przeprowadzenia- w wakacje od węgierskiej granicy aż do samej Turcji autostrady zapchane są rodowitymi Niemcami ze śniadą karnacją. Wśród nich łatwo może przedostać się dowolna liczba świrów, a zakup broni na terenie byłej Jugosławii to żaden problem.

Miejmy jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.

 

RobertK
O mnie RobertK

Na niektóre tematy mam swoje własne zdanie, na inne zdania nie mam. Innych możliwości nie ma.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka